środa, 21 grudnia 2016

Ale smacznie!

Był pierwszy wpis i długo długo nic. Taki jest okres, że czasu nie wystarcza na wszystko, więc musicie nam to wybaczyć. W kolejce do opisania czeka już kilka knajp, które odwiedziliśmy w międzyczasie, więc postaramy się sukcesywnie uzupełniać wpisy. Pojawią się też przepisy na pyszne dania, które robimy od czasu do czasu w domu. Drugi wpis będzie poświęcony knajpie, która znajduje się przy ul. Warszawskie Przedmieście, rzec można, na uboczu, ale lokalizacja nie przeszkadza jej w zdobywaniu kolejnych stałych klientów, bo broni się naprawdę smacznym (jak sama nazwa wskazuje) jedzeniem.

W "Ale smacznie" pojawiamy się bardzo często, chyba dlatego, że jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy na tamtejszym jedzeniu. Tym razem było podobnie, udało nam się też (niestety) znaleźć kilka minusów, ale przeczytacie o nich dopiero w punkcie 3. :)

1. Lokal.
O lokalizacji pisaliśmy wyżej, więc zupełnie nie przeszkadza to, że raczej trzeba się tam wybrać samochodem. Na szczęście właściciele zadbali również o duży parking. Samo wnętrze jest bardzo przyjemne, jasne i schludne. Zawsze jest czyściutko i pachnąco świeżo przygotowanym jedzeniem. Jest też, jakże ważny dla wszystkich "dzieciatych", kącik dla dzieci, tematycznie nawiązujący zresztą do kuchni, nasze dziecko zawsze coś tam upichci dobrego :), a także krzesełka dla najmłodszych.
Ocena: 5/5.
Zdjęcie pochodzi ze strony www.alesmacznie.eu
2. Obsługa.
Zapracowana :) Młode, sympatyczne dziewczyny, pełne energii. Zastrzeżeń brak.
Ocena: 5/5.

3. Jedzenie.
Na ten temat będziemy mieli chyba najwięcej do powiedzenia. Codziennie do wyboru mamy kilkanaście potraw, które możemy dowolnie komponować, tak więc każdy znajdzie coś dla siebie. Dosłownie, bo zjemy tutaj i danie wegetariańskie, i fast fooda, i domowe jedzenie, i łagodne, i ostre, i na zimno, i na ciepło, co dusza zapragnie.
Przy ostatniej wizycie pokusiliśmy się na grillowane filety z kurczaka w towarzystwie surówek, gotowanej marchewki i frytek. Filety były soczyste i bardzo dobrze doprawione ziołami, niebo w gębie.


Surówki świeżo przyrządzone i bardzo dobrze doprawione - bez żadnych cudów, ale też bez przekombinowania.
Frytki, jak to frytki, ważne, że nie są to najtańsze mrożonki z hurtowni, a marchewka jak u mamy - domowa i soczysta.

Wielkim plusem jest coś, czego nie ma w żadnym innym lokalu w naszym mieście. Absolutnie strzał w dziesiątkę - tematyczne soboty. Co tydzień lokal oferuje coś innego niż możemy zjeść w tygodniu - czasem jest to jeden produkt w różnych wydaniach (ostatnio tematem przewodnim był np. karp, wcześniej dziczyzna), czasem kuchnie świata (kuchnia tajska pod koniec października), a czasem coś zupełnie innego (np. zielone nowości, czyli zielone warzywa w roli głównej). Nie dość, że mamy okazję zjeść coś niecodziennego czy odkryć nowe smaki znanych nam potraw, to jeszcze to wszystko mamy w przystępnych cenach, bo te, choć może są ciut wyższe, niż w innych tego typu lokalach w mieście, to na szczęście idą w parze z jakością. Ogromny plus za kreatywność dla całej załogi!

Czas na wspomniane minusy. Niewątpliwie najsłabszą stroną lokalu są zupy - kilkakrotnie dawaliśmy im szansę, jednak żadna nas nie przekonała - jedne zbyt wodniste, drugie bez smaku, no naprawdę, mimo ogromnych chęci, zawsze coś było nie tak. Drugim, mniejszym minusem, jest wspomniana wcześniej cena - tutaj za pełen talerz samego dania głównego zapłacimy ok. 20 zł. Jeśli dodamy zupę i coś do picia wyniesie to ok. 26 zł. Sporo, porównując z innymi lokalami serwującymi domowe obiady, bo w tych ceny za danie główne wahają się od nawet 12 do 16 zł. Jak już jednak wspominaliśmy, cena idzie w parze z jakością i naprawdę warto wydać te kilka złotych więcej.
Ocena: 4/5.

Zachęcamy oczywiście do dzielenia się swoimi wrażeniami z pobytu w "Ale smacznie", a także do polecania knajp i dań, jakie chcielibyście, abyśmy odwiedzili i spróbowali :)

Ocena ogólna: 14/15.

niedziela, 4 grudnia 2016

Co dobrego w "Na widelcu"?

Nowe miejsce na kulinarnej mapie Kutna! Pasaż handlowy Czerwona Torebka wzbogacił się o pizzerię "Na widelcu". Knajpa z prawdziwie włoską pizzą, pasty i hamburgery z 100% wołowiny - zachwalają swój lokal właściciele. Promocja w lokalnych mediach i na kutnowskim forum portalu społecznościowego zadziałała. Jak widać niewiele trzeba, aby wywołać zainteresowanie i zamieszanie. Pech chciał, że zamieszanie to przeniosło się również do wnętrza pizzerii, i to w dniu jej otwarcia.


Ale od początku.

Pomysł prowadzenia bloga tlił się w naszych głowach już od dawna. Większość mieszkańców narzeka, że nie ma w Kutnie miejsca, w którym można dobrze zjeść ani się pobawić. Uważamy, że to nieprawda. Może nie ma "szału", wykwintnych restauracji, ale gdzieniegdzie trafi się na coś smacznego, do czego chętnie się wraca. Chcielibyśmy odkrywać dla Was takie perełki. Pomyśleliśmy, że nowo otwierana właśnie knajpa będzie bardzo dobrym początkiem, tym bardziej, że miło jest rozpocząć swoją działalność od czegoś pozytywnego... Cóż, mimo najszczerszych chęci pierwszy wpis taki nie będzie. Z żalem i ciężkim sercem o tym piszemy, ale bądźmy konsekwentni.

Do rzeczy.  

1. Lokal.
Wnętrze bardzo przyjemne, jasne, nie przesadzone, a pięknie zastawione stoły działały wręcz zapraszająco. Ściana pomalowana czarną farbą tablicową, przedstawiająca to, co pizzeria serwuje najlepszego, to strzał w 10. Drewniane widelce - niby prosty pomysł, a robią bardzo dobre wrażenie. Jedynym minusem był totalny ukrop jaki panował wewnątrz. Koniecznie trzeba pomyśleć o dodatkowej wentylacji, bo momentami czuliśmy się jak w saunie, a część klientów nawet oczekiwała na swoje zamówienia na zewnątrz. Plusem jest niewątpliwie kącik dla najmłodszych. Wszyscy, którzy mają małe dzieci wiedzą, jakie to istotne, gdy chce się wyjść z pociechami do lokalu i spędzić miło czas :)
Ocena: 4/5.

2. Obsługa.
Pierwszego dnia wśród załogi lokalu panował ogromny stres, co było widać i słychać. Pierwsi klienci narzekali na pomyłki w zamówieniach, niestety i nas to nie ominęło. Po pół godziny oczekiwania właścicielka chodziła po sali i pytała co kto zamawiał. No trochę gafa, ale trzeba było sobie jakoś radzić. Z trzech zamówionych pozycji dostaliśmy dwie, pizza się gdzieś zgubiła, więc kolejne minuty oczekiwania, a gdy już dostaliśmy całe zamówienie przeproszono nas za długie oczekiwanie oraz zaproponowano "frytki gratis", jednak za wszystko zapłaciliśmy na samym początku, przy zamawianiu, i za żadne frytki nikt nam nie oddał, nie dostaliśmy też dodatkowej porcji. Nie domagaliśmy się żadnych giftów, wręcz przeciwnie - mówiliśmy, że spoko, że rozumiemy, że to pierwszy dzień, ale takie puszczanie słów na wiatr jest bardzo nieładne względem klientów. Nie mniej jednak wierzymy, że załoga musi się "dotrzeć", oswoić z rytmem pracy i natłokiem klientów, bo ewidentnie nie wyrabiali. Trzymamy kciuki, bo cholera, bardzo sympatyczni ludzie.
Ocena: 2/5.

3. Jedzenie.
Zacznijmy od menu. Właściciele zachęcają: "Nasza PIZZA to wspaniałe ciasto, prawdziwa włoska mozzarella, parmezan, ser gorgonzola, camembert, świeża bazylia, oregano, niepowtarzalny smak szynki parmeńskiej, włoskiej szynki dojrzewającej Prosciutto Crudo, kiełbasy Choriso Rosario i włoskiego salami serwowany w nietypowy sposób tylko w naszym lokalu. (...) lub „KUTNOWSKIEJ PIZZY RÓŻANEJ” z żurawiną i płatkami róż, to tylko u nas. Wszystkie pizze podajemy z oliwą z oliwek.".

Zamówiliśmy więc kutnowską pizzę - przyznajemy szczerze, że połączenie sosu pomidorowego, ciasta drożdżowego i żurawiny wydało nam się nieco dziwne, więc pełni ciekawości oczekiwaliśmy na zamówienie. Po blisko godzinie - jest. Wygląd ok, zapach iście różany (na wierzchu posypana jest płatkami róż), ale... smak był równie dziwny, co nasze pierwsze wrażenie. Nie jesteśmy pewni, czy kwaśny sos pomidorowy "lubi się" ze słodką żurawiną. Być może jest to pozycja tylko dla koneserów, a być może dużo osób zamówi tę pozycję z tego samego powodu, co my - z czystej ciekawości smaku tego nietypowego połączenia składników. Czy przyjmie się wśród mieszkańców? Życie zweryfikuje i za jakiś czas przekonamy się, czy pizza kutnowska zniknie z menu, czy jednak znajdzie swoich amatorów. Zupełnie odrębną rzeczą była też kwestia ciasta - niestety, ale trafił nam się zakalec, co na starcie było przykrą niespodzianką i popsuło smak. Kolejnym rozczarowaniem była jego grubość - mega grubość. W menu napisane jest, że do wyboru są trzy grubości ciasta - tradycyjne, grube i z serem w brzegach. Nas nikt o ciasto nie pytał, więc koniec końców nie wiemy, którą opcję dostaliśmy, ale jeśli było to ciasto tradycyjne, to było naprawdę gruuube, czyli z włoskim ma niewiele wspólnego.


Równie ciekawi byliśmy zachwalanego w menu burgera. Była to druga pozycja naszego zamówienia. Powód właściwie był jeden - 100% wołowiny. Właściciele w menu piszą: "Zapraszamy również do spróbowania Burgera, którego w całości stworzyli Nasi  kucharze ze 100% czystego mięsa, świeżych dodatków i cudownie skomponowanego sosu, w rozmiarze XL lub XXL 2 x kotlet" - wybraliśmy więc opcję XXL. Kotlet niestety był jeden. Chyba, że to błąd w zapisie w menu (bo formatowanie tekstu również kuleje) i dwa kotlety wcale nam się nie należały. Jako, że braliśmy wszystko na wynos, to zauważyliśmy to dopiero w domu. Ok, pierwszy dzień, zdarza się. Prawdą jest natomiast to, że kotlet składa się ze 100% wołowiny - czyste, soczyste mięso, wszystko się zgadza, ale... jest kolejne "ale" - sos. Sos a la barbecue, który totalnie dominuje smak wszystkich składników burgera. Nie czuć smaku mięsa, ani cebuli, ani ogórka, ani pomidora. W dodatku jest tak rzadki, że po chwili rozmoczona bułka po prostu pływa w sosie, a cała zawartość burgera wyślizga się na zewnątrz. Jak ktoś się lubi mocno ubrudzić, to z pewnością będzie zadowolony.


Ostatnią pozycją, którą zamówiliśmy były wspomniane już wcześniej frytki. I tu jest wielki plus, bo frytki były pyszne - grube, z prawdziwych ziemniaków, dobrze wysmażone. Oby tak dalej!
Ocena: 3/5.

Reasumując. 
Podczas odwiedzin w pizzerii "Na widelcu" wydarzyło się bardzo dużo, było duże zamieszanie, ale to wszystko należy wybaczyć, bo pierwszy dzień jest zawsze najtrudniejszy. Na pewno w niedalekiej przyszłości wybierzemy się tam ponownie - tym razem na pastę i tradycyjną pizzę, mamy nadzieję, na cienkim cieście.

Ocena ogólna: 9/15.